poniedziałek, 20 czerwca 2011

po długiej przerwie

przepraszam za tak długą ciszę.

Okazało się, że wysoko postawiona poprzeczka to pikuś dla mojego zdolnego syna...
Starszego syna - rany jak to brzmi.

Przepraszam miałam troszkę problemów technicznych i organizacyjnych.

Po prostu doba jest zdecydowanie za krótka.

Z nowości: Staś postawiony od jakiegoś czas stał. Samodzielnie chwilkę bez trzymanki. No ok... Dziś postawiony uznał że warto zrobić kilka kroczków... Nieświadom doniosłości faktu zrobił jeden kroczek, pote drugi i trzeci w połowie czwartego padł na pupę nieświadom tego, że właśnie rozpoczął nową erę...

Ależ ten czas szybko biegnie...
Staram się napawać każdą chwilką z moim dużymi już dziećmi i z tym malutkim cudem. Mimo, że czasem starsi granie na nerwach opanowane mają do perfekcji dziękuję Bogu za to że ich mam. Moje prywatne 3 cuda.

środa, 18 maja 2011

inna czasoprzestrzeń

Doba mi się znacząco skróciła... Ledwo wyrabiam z obowiązkami domowo-pracowymi.
W dodatku w domu mój komputer się obraził i odmawia współpracy z blogiem w kwestii umieszczania nowych postów.
Więc tak na szybko:
Przygotowujemy się do egzaminu K do II stopnia muzycznej (wysoko poprzeczka stoi oj wysoko)
Mały tupta z najtańszym pchaczem świata czyli taboretem z ikei
Idą kolejne zęby.
Powoli przymierzamy się do omawiania szczeółó WAZNEJ uroczystości czyli chrzcin i roczku razem...
Jak mi się uda to następnym razem w końcu wkleję zdj.

wtorek, 10 maja 2011

lokomotywa i pospieszny

czuję się jak lokomotywa... a życie to pospieszny. Na dodatek ostatnio bez netu byłam.
Więc skrótowo: wyszedł Stasiowi 6 ząb. Coraz częściej na hasło papa robi papa :-)
Dziś opanował wrzucanie klocków do żyrafy... Generalnie wyje tylko jak idą zęby lub jak jest mega zmęczony. Zaczepia obcych i się śmieje. Do tej pory nie spotkałam nikogo kto by go omijał bez uśmiechu na ustach...

środa, 27 kwietnia 2011

środowo

dziś dumałam jak ogarnąć dom i 3 dzieci mieszkając na wsi i pracując. Nie wiem jak to robiły nasze matki przychodzi mi na myśl tylko 1 myśl: naszym kosztem. Siedzieliśmy w kojcach łóżeczkach itp wynalazkach bo trzeba było: zrobić obiad (nie było mrożonek ani piekarników które można zaprogramować), wyprać pieluchy (nie było pampersów), przetrzeć zupkę (miksery też były rzadkością) nie mówiąc o sprzątaniu i zdobyciu czegoś jadalnego... Normalnie chylę z pokorą czoła...

wtorek, 26 kwietnia 2011

po szczepieniu

Byłam dziś ze Stasiem w przychodni na zaległym szczepieniu. WZW B. Odebrałam zapłaconą w marcu szczepionkę (trzeba kupować gdy rzucają do hurtowni). I poszliśmy do poradni. Bez kolejek (za to akurat lubią moją malutką przychodnię). Pani dr pooglądała najmłodszego. Oszacowała zmianę na ręce- wypytała co na to braliśmy... Ja że hydrocortizon - powiększyło się, triderm - była poprawa póki smarowałam, teraz nic. Że może to liszajec ( Pasikoniku powołałam się na Cię) pani dr no takkk to raczej to ale tu nie ma takiego strupka typowego- pech chciał że wczoraj odpadł bo on co 3 dni odpada i robi się nowy... Dała maść i zobaczymy co dalej. Oczywiście wg pani dr to BYŁA alergia która się nadkaziła...

Szcepienie mój dzielny syn zniósł super.
Niestety nie dostał naklejki "dzielny pacjent"
Za to ja znowu dostałam plakietkę głupia mama. Dlaczego? Bo nie szczepię na pneumokoki o meginokokach nie wspominając. Trzy razy pani dr mnie pytała w trakcie 5 minutowej wizyty czy na pewno się nie szczepimy i jeszcze głośny komentarz - proszę wbić w kartę że mama poinformowana o możliwości zaszczepienia przeciw pneumokokom...

Ręce mi opadły, cycki też i wszystko inne wirtualnie.

ps jeśli ktoś czyta to grzecznie proszę o komentarze przynajmniej będę wiedziała że nie piszę tylko dla siebie

poniedziałek, 25 kwietnia 2011

refleksje

w czyimś blogu ostatnio przeczytałam o więzi między rodzicami a dzieckiem. Zastanowiło mnie to mocno... Jakoś przy starszych nie dumałam nad tego typu rzeczami.
A teraz?
Widzę, że owszem tata super sprawa - do zabawy, do jedzenia może być pod warunkiem, że mały ma ochotę nie na mleczko. O mleczko - to podstawa ale o tym kiedy indziej.
Mama jest potrzebna jak powietrze do oddychania. Mama do zasypiania. Mama gdy coś boli, mama gdy smutno lub źle.
I nawet często nie muszę nic mówić wystarczy potrzymanie za palec (mój).
Momentalnie oddech się wyrównuje. Wraca spokój na małej twarzy mojego synka.
Nie wiem jak to działa. Może to jakaś chemiczna więź a może fizyczna a może niematerialna? Nie wiem. Wiem, że często jestem ostoją spokoju dla najmłodszego. Nikt i nic nie uciszy go tak szybko jak ja. Nawet tata.
Jakiś czas temu mąż stawał na głowie by uspokoić wrzeszczącego synka nic z tego - z momentem wejścia mnie do domku i wzięcia na ręce krzyk ustał. On po prostu wrzeszczał i z całych sił domagał się obecności mamy.
I jak tu mu odmawiać zaspokojenia tej potrzeby? Często znajomi mnie pytają: Staś sam zsypia? Daje ci popalić? Itp itd... No nie- nie zasypia sam- do przejścia w sen potrzebuje mamy. Nieodwołalnie. Mama może kołysać w ramionach, może stać obok i nucić może też być obok byle trzymać jej palec czuć zapach. Bo mama jest jak powietrze- zawsze była zawsze jest zawsze będzie... Jest w tym coś mistycznego i niepojętego. I tylko trzeba pamiętać żeby dać dziecku wolność... Kiedyś tam

niedziela, 24 kwietnia 2011

świątecznie

Uff blogspot w domku się odblokował. Mogę pisać z domku...
Święta minęły pod znakiem radości i śmiechów. Przygotowania były mocno utrudnione ze względu na obecność 9 miesięcznego bobasa... Najprościej to można sobie podejrzeć tutaj: KLIKNIJ ABY OBEJRZEĆ FILMIK

A tyle refleksji mi ukmnęło przez ten tydzień bez możliwości napisania postów...
Może przy innej okazji nadrobię.

A na razie życzę wszystkim czytelnikom- wiary w lepsze jutro, nadziei na radość i łask Bożych w te Niepojęte Święta.

środa, 20 kwietnia 2011

papa

Wczoraj moje najmłodsze dziecko w końcu załapało jak się robi papa. macha zapamiętale jedną ręką. Zamaszyście po polsku. Co tam za papa robione tylko paluszkami? Całą rączkę trza uruchomić- machać nią że patrzący ma wrażenie, że zaraz odpadnie. Wieczorem więc gdy tylko mama mówi papa dziecko usmiecha się radośnie od ucha do ucha i machaaaaa :-)
Każda okazja dobra do pomachania

Do tego wyszedł nam 4 ząb w końcu. Od razu nocka spokojniejsza i jedzenie co 3 godziny..

Starsi zmęczeni szkoła maksymalnie. Starszy brat już przekracza wszelkie granice w znużeniu wkurzenie i wkurzania. Nas wkurza. I sprawdza granice.

poniedziałek, 18 kwietnia 2011

Momenty

Moje dziecko posiada przebłyski intelektu:
-scenka 1
szkrabik chce się dostać do pudełka które jest koło kontaktu no ale krzesełko zagradza drogę. Myśli mysli po czym po chwili- przesuwa krzesełko i drogggaaa wolna...

-scenka 2
Mamusiu piesek !!! (za szybą bo piesek kocha spać na tarasie) tup tup do szyby ooo i kotek... tup tuo wstaje wali w szybkę. koty polazły piesek też idzie spać w bardziej zaciszne miejsce- krzyczy jakby dyskutował- wracać mi tu co się lenicie rozmawiać ze mną!

-scenka3
Mały się obudził po czym po przyjęciu pozycji startowej na 4 kończynach zmierza do brzegu poduszki. Odchyla ją i zdziwiony patrzy na mnie - mamusiu to czemu tu nie ma twojej komórki? (fakt zawsze tam chowam komórkę)

9 miesięcy- podsumowanie

W piątek moje najmłodsze dziecko skończyło 9 mies. Ależ to zleciało. Z osiągnięć: Ma prawie 4 zęby (ten 4 przebija się i przebija). Potrafi stać, siadać, raczkować, klękać, kucać. Czasem nawet przy szczebelkach lub meblach przetupta kilka kroków. Potrafi jak chce i sobie przypomni pokazać jaki duży Stasiu? Potrafi rozmyślnie rzucać i patrzeć czy dobrze spadło. Na wdiok taty machy szaleńczo rękami, Na widok brata takoż na widok siostry uśmiecha się słodko. Gdy widzi nasz zwierzyniec to krzyczy i się cieszy. Gdy wkładamy go do kojca to ryczy (no chyba, że akurat ma nastrój).
Na widok jedzonka uśmiech nie schodzi z buzi. Choć po nim tego nie widać to smyk kocha jeść. Posiada przebłyski kiełkującego intelektu. Mów mmmm, mama (czasem), ammmmm, buuu, baaa, beee...

Jego uśmiech od razu powoduje że człowiekowi natychmiast się robi weselej na duszy.

ech komputery

Od tygodnia próbowałam wpisać tekst nowy i zwieszka okienka następowała... Muszę się przyjrzeć komputerowi w domku...
Więc teraz hurtem będą moje zaległości uzupełnione...

sobota, 9 kwietnia 2011

ale zaległości...

aż wstyd.
Więc będzie skrót 2 tygodni:
Niestety do 27 marca choroba była naszym wrogiem nr 1. Od 28 marca wróciłam do pracy. Staś do niani.
Tak tak mamy nianię. Zadzwoniłam do A. A ona się zgodziła Opatrzność czuwa.

Staś u niani rewelacja! Grzeczny je śpi i się super bawi. Ja spokojna w pracy...

Starsi mieli egzaminy szóstoklasisty... Za niecały mies wyniki.

Walczymy z lekką wysypka na szyi. Zmiana alergiczna na ręku okazała się jakimś bakteryjnym świństwem- zdiagnozowano via internet dzięki Pasikoniku i Monia...
Po 5 dniach smarowania został lekki ślad czyli przebarwienie malutkie.

Więc zaczynamy rozszerzanie większe diety...

A w tzw międzyczasie mamy 3 zęba.

niedziela, 20 marca 2011

nawiązywanie więzi

Starszy syn ostatnio zaczął wykazywać zainteresowanie najmłodszym w rodzinie. Co spotyka się z wyraźnym odzewem Stasia. Na widok K mały się cieszy, piszczy i radośnie czeka na zabawę, noszenie przez wielkiego starszego brata i inne atrakcje. Siostra jakoś nie bardzo ma ochotę na zbliżenie kontaktów z bratem. Czeka aż zacznie mówić by mu książeczki czytać.
Fajnie jest tak patrzeć jak nawiązuje się między nimi więź mimo takiej różnicy wieku. Człowiekowi się buzia cieszy na widok obu chłopców tego małego i tego większego razem

dalej chorobowo

już się cieszyłam, że w pon do pracy... Radość trwała do piątku kiedy to synio zaczął płakać ( no pewno na zęby) a termometr wskazał nieubłaganie 38,2. Ok to pewno od zębów - pomyślałam naiwnie... Położyliśmy się radośnie spać. Młody wpewnym momencie zaczął płakać i nie było zmiłuj się dobrze że miałam dokąd się ewakuować. Okupiliśmy gabinet po zejściu na dół jakoś nie spodobała mi się zbyt rozpalona główka syna... Termometr wskazał nieubłaganie 39,4. Czopek załatwił sprawę... No dobra to nie od zębów czyli co? W sobotę gdy tylko środek przeciwbólowy przestawał działać na gorączkę temperatura rosła w piorunującym tempie ciągle oscylując koło 39,5. Wrrrr do tego przy każdym pochyleniu mojej głowy uporczywy ból zatok oczu i uszu przypomniał, że mi też lekarz potrzebny. Telefon do pediatry- zrobić ew. mocz i w pon do przychodni. Moczu nie zdążyłam pobrać (niech ktoś spróbuje pobrać jałowy mocz w przypadku niewspółpracującego 8 miesięczniaka). W niedz rano temperatura nie wzrosła a moim oczom ukazała się piękna wysypka na brzusiu... Czyli wszystko jasne- trzydniówka. Co z tego skoro temperatura nie rosła za to synek wył z powodu zębów... Nie mogłyby wychodzić z mniejszymi atrakcjami?
Ciekawe kiedy Staś do żłobka a ja do pracy trafię kiedy się skończy ten maraton kolejnych chorób

poniedziałek, 14 marca 2011

tfu tfu...

Byliśmy dziś na kontroli zdrowotnej tzn ja i Staś. Wczorajsza gorączka to efekt zęby, który ponoć wyszedł. Tzn pani dr go oblukała bo nam w domku Staś tak pięknie szczęki nie raczy prezentować. Więc mamy pierwszego zębola :-) Wyrobił się w 8 mies w zasadzie ledwo ledwo bo jutro Staś kończy 8 mies. Osłuchowo ok. Kaszleć oboje możemy. Więc wziewy jeszcze troszke pobrać mamy. Od poniedziałku wracamy do żłobka i pracy... Obawiam się wielkiego protestu ze strony Stasia. A póki co mamy 4 dni na dojście do formy. I wybicie resztek bakcyli.

A tfu tfu coby nie zapeszyć

czwartek, 10 marca 2011

sezon grypowy panie sezon...

Byliśmy u lekarza- Krzycho ma antybiotyk bo furczenia na oskrzelach koszmarne. Ja na razie mam tylko inhalacje ale w pon pewno też dojdzie antybiotyk, mały ma oskrzela w niezłym stanie ale tak koszmarnie kaszle że pani dr uznała że na samych inhalacjach przejdzie w zap. płuc i dołożyła zinnat. Młody po inhalacji jak młody Bóg - gorączki po nurofenie niet, kaszel jest ale już się nim nie krztusi. Już 2 godz się bawi...A ja zdycham - mam 39 (ja nie miewam gorączki a jak mam to zwykłe 37 zbija mnie z nóg) kaszlę koszmarnie. Niech mnie ktoś dobije

środa, 9 marca 2011

grypowo

Mały zagorączkował w poniedziałek. Biedulek gorączka spadała dopiero po okładach. Dziś ma gluta do pasa, kaszel paskudny ale temp chociaż po syropkach spadła do 36,6 a nie jak wczoraj do 38. Biedny jest strasznie. Ja od wczoraj się kuruję. Starsza już zdrowa a starszy tylko kaszel ma za to taki jakby płuca chciał wypluć...
Wczoraj u starszych była koszmarna frekwencja w szkole - na 25 osób 10 nieobecnych.

Mały mało je głównie z piersi. Mało śpi głównie na rękach i generalnie jest strasznie biedny. Jakby grypy było mało to idą mu dwie dolne jedynki i czasem sama już nie wiem narzeka na katar kaszel i grypę czy na bolącą szczękę...

Wczoraj przyszło tuli więc przynajmniej odpada aspekt motania w chustę. A rączki wolne.

Jeśli ktoś to czyta to proszę potrzymajcie kciuki za biednego maluszka.

niedziela, 6 marca 2011

choróbska

Wokół od jakiegoś czasu szaleją wirusy, bakterie i inne bakcyle. Dzielnie się trzymaliśmy... Do wczoraj. Starszy pokasływał ale wczoraj już wieczorem temp 38. Rano kaszel paskudny więc zamiast do Kościoła dziecię powędrowało do łóżka. Śpi kolejny raz, temp spadła kaszel się zmiejszył. Kilka dni spędzi pod kołderką. Po kościele dołączyła córcia. Kaszle od jakiegoś czasu ale wróciła z Kościoła (a raczej spod Kościoła bo uparcie nie chciała wejść a zimno jak diabli) i zaległa na sofie. Informacja że zimno jej została podjerzliwie sprawdzona przeze mnie i przez bezlitosny termometr - efekt 38,5. Została wysłana pod kocyk a wizyta znajomych odwołana...
Ciekawe jak długo uchowa się Staś ja i mąż.

piątek, 4 marca 2011

rodzeństwo

Wczoraj starszy miał dobry humor - wszedł do kojca Stasia i się z nim bawił a mały był zachwycony... Podobny banan na buzi ma gdy siostra rzuca lekkim tonem "pulpet cześć". Oboje snują plany czego to go nie nauczą jak będzie starszy co mnie cieszy. Oznacza że w końcu się pogodzili z opcją młodszy brat...

pierwsze koty za płoty

Pierwszy tydzień pracy za mną. Strach miał wielkie oczy. Ja w pracy dałam radę. Mój mleczny bufet też. Gorzej troszkę ze Stasiem - jednak z dnia na dzień wg cioć w żłobku widać poprawę. Mały rano wyje ale ponoć nie za długo. Potem je śpi bawi się bardziej lub mniej. Jak go odbierałam w czw to spał po obudzeniu śmiał się do mnie i do cioci A. Moim zdaniem jak już je i śpi to wielki sukces...
No ale tydzień dla niego był ulgowy bo odbierał tatuś po 3-4 godz.

wtorek, 1 marca 2011

żłobkowo kolejna relacja

Ponieważ tatuś ma tacierzyński to odbiera małego lub zawozi tak bym ja go odebrała po ok 2-3 godz pobytu. W poniedziałek wył koszmarnie. Nic nie jadł przez 2,5 godz. Ttroszkę spał. Dziś był 3 godz w tym czasie 2 razy spał raz krótko i raz godzinę, zjadł kleik z owocami. Jak przyszłam to nie płakał ale jak mnie zobaczył to od razu łzy do oczu i płacz na zasadzie mamusiu zabierz mnie... W ciągu dnia ponoć nawet się bawił i był zainteresowany... Ale też dziś w żłobku pojawił się jeszcze jeden krzykacz gorszy od Stasia... No nic ogłoszenie na niania.pl dane a póki co czekamy jeszcze 1,5 tyg jak sytuacja się wyklaruje.

niedziela, 27 lutego 2011

ostatnie godziny...

wolności wolności. Mojej i Stasiula i starszych. Od jutra do pracy. wszystko przygotowane, zapięte na ostatni guzik. Zobaczymy jak ten i tak lżejszy tydzień nam minie. Proszę po cichutko o kciuki

sobota, 26 lutego 2011

ostatnie chwile wolności

Sobota... Od pon do pracy. Staś w piątek był sam w żłobku przez godzinę. Niestety jak znikam z sali to wyje jak potępieniec. Co nie ułatwia mi powrotu do pracy. Wiem że tydzień to mało by maluch się przyzwyczaił do pań i do hałasu tam panującego. Chyba będziemy szukać niani. Choć może jednak mały przywyknie... Sama w piątek się popłakałam jak go zobaczyłam takiego płaczącego.

środa, 23 lutego 2011

środkowo

czyli środek tygodnia...
Dziś mały radośnie się obudził po 6:20. :-D Tyle że wczoraj zasnął po 23 :-O
Miało nie być prądu cały dzień. Nastawiłam się na różne kombinacje. A tu energetyka się zlitowała i nie wyłączyła.

Żłobek- miałam w planach dziś zostawić małego na godzinę. Niestety zostałam sprowadzona na ziemię, że powinnam była uprzedzić. Bo panie teraz kładą spać dzieci. Trudno ubrałam malucha i poszliśmy po godzince po starszego brata. Nie mam siły opisywać co i jak... Ale opiszę:
Panie 2 na grupę ok 10 maluchów. Starają się jak mogą to uczciwie mogę powiedzieć. Dziś już było cieplej. Ponieważ ze względu na spanie małego przyjechaliśmy troszkę za późno to pooglądałam sobie karmienie i przygotowania do spania... Najtrudniej było małemu K. w wieku Stasia położony do łóżeczka płakał i nie wiem ile płakał po moim wyjściu. Pani orzekła nauczy się zasypiać... A reszta przyzwyczajona że co chwilkę któreś płacze. w sypialni zimno, raczej. W drugiej sypialni tv z bajkami. Ciągły hałas bo ciągle gra płyta z piosenkami dla dzieci... Za głośno. Panie nie noszą dzieci bo wszystkie by chciały... Tyle że maluszków jak Staś są dwa- Staś i K. Przyznać trzeba, że panie pilnują dzieci przebrane, najedzone, co chwilkę pani przytula daje buziaczki. Mały musi przywyknąć ja nie osiwieć.
Zdam relację jutro jak mały będzie po spaniu.

poniedziałek, 21 lutego 2011

żłobkowo

Byliśmy dziś na 1 wizycie w żłobku. Ale od początku...Plan dnia:

Godz 4:07 radosny palec w oku budzi mnie. Mam ochotę posłać wiązankę ale jak tu posłać wiązankę gdy lekko uchylona powieka pokazuje uśmiech od ucha do ucha gulgoczący z radością brrrraaaaeeee? Po czym właściciel tegoż uśmiechu zaczyna z zapałem wdrapywać się na mnie by przeczołgać się, przeraczkować a) w stronę światła (nie Staś nie idź do lampy) b) w stronę taty usilnie naciągającego kołdrę na głowę celem uratowania choć półtorej godziny snu,

Godz 5:00 spacerujemy po salonie - przynajmniej właściciel nie krzyczy odkrywczo eeeeeaaaaaa! zasnął ufff może troszkę pośpimy...

Godz 5:30 mamo wstałem!

Godz 8:00 pakujemy się celem odbycia podróży do żłobka. Ryk przy ubieraniu dla mnie jest codziennością - niestety babcię szokuje.

Godz 8:40 żłobek mamo jakie tu fajne zabawki są! Mamo ?! BUUUUUUUU! Jesteś ? To nie ruszaj się nigdzie.! Nie ubieraj mnieeee - protest song.

Godz 11:00 w domku przecież spałem 30 min w aucie o co chodzi?!

Godz 12:35 śpię... (przespał całe 1,5 godz)

Godz 17:00 spaćććć

Godz 17:30 wyspałem się

Godz 20:20 zasnąłem po kilku porcjach spania, prób usypiania itp czynnościach magicznych...

Padam na buzię... Ciekawe co jutro wymyśli mój synek.. Nie mógłby wstać jak jego rodzeństwo po 10?

niedziela, 20 lutego 2011

porannie i okulistycznie

Staś miał przytykany kanalik łzowy w piątek. Od tego dnia mamy 3 razy dziennie ryk bo oczko trzeba zakropić. Niestety ale jak trzeba to trzeba. Za to oczko coraz ładniejsze- bez ropy i bez łez nadmiarowych.

Co do poranków to ostatnio synio wpadł na pomysł pobudek po 6 rano. Gdy zaspany człek w myślach klnie gorzej niż szewc - bo by pospał to maleńki człowiek rozgramia wszelkie chmury słodkim bezzębnym uśmiechem i gardłowym eyyyyyy :-)

sobota, 19 lutego 2011

słowo klucz

Okruch nas zaskakuje... Często na brzmienie jakiegoś słowa wybucha śmiechem. A my codziennie odkrywamy nowe słowo klucz- jednego dnia bawi go BUM, drugiego CICHO... trzeciego SPAĆ... Jest to nieprzewidywalne. Niedeterministyczne. On się przy tym świetnie bawi a my z nim.

Starsze rodzeństwo S. przyjeżdża jutro od dziadków. Syn dopytuje się z troską o braciszka jak zniósł przetykanie kanalika, jak kropelki... No tak ja też nie lubię kropli do oczu. Siostra ma to gdzieś. Jednak duża róźnica wieku nie jest najlepsza, ale coś czuję, że powoli starszy wczuwa się w rolę starszego brata -wzoru do naśladowania...

szpitalnie

Wczoraj okruch miał przetykany kanalik łzowy. Mogłam się przekonać jakie lata świetlne dzielą obecne szpitala i te które sama pamiętam z lat dzieciństwa. Zwłaszcza okulistyczne... Było szybko i prawie miło. Prawie bo pani pielęgniarka zakraplająca oczka Stasiowi zapomniała o zasadach higieny- połowa paznokcia bez lakieru przynajmniej brud zza paznokcia nie wystawał bo bym zakroplić nie dała. Potem było dużo czekania. Niesttey na sam zabieg nie pozwolili mi wejść. Stałam pod drzwiami i się koszmarnie denerwowałam słysząc jego wrzask... Obecny stan kanalika: drożny. Ciekawe czy już tak na stałe

czwartek, 17 lutego 2011

powrót do bloga

Brakowało mi pisania ale czas biegł tak szybko... Postaram się nadgonić. Choć teraz wracam do pracy i czas na blog będzie czasem wykradzionym. Postaram się opisać naszą przygodę związaną z małym ludzikiem okropnnnyymmmm żłobkiem oraz zwykłym czymś co nazywamy szarym życiem