sobota, 26 lutego 2011

ostatnie chwile wolności

Sobota... Od pon do pracy. Staś w piątek był sam w żłobku przez godzinę. Niestety jak znikam z sali to wyje jak potępieniec. Co nie ułatwia mi powrotu do pracy. Wiem że tydzień to mało by maluch się przyzwyczaił do pań i do hałasu tam panującego. Chyba będziemy szukać niani. Choć może jednak mały przywyknie... Sama w piątek się popłakałam jak go zobaczyłam takiego płaczącego.

środa, 23 lutego 2011

środkowo

czyli środek tygodnia...
Dziś mały radośnie się obudził po 6:20. :-D Tyle że wczoraj zasnął po 23 :-O
Miało nie być prądu cały dzień. Nastawiłam się na różne kombinacje. A tu energetyka się zlitowała i nie wyłączyła.

Żłobek- miałam w planach dziś zostawić małego na godzinę. Niestety zostałam sprowadzona na ziemię, że powinnam była uprzedzić. Bo panie teraz kładą spać dzieci. Trudno ubrałam malucha i poszliśmy po godzince po starszego brata. Nie mam siły opisywać co i jak... Ale opiszę:
Panie 2 na grupę ok 10 maluchów. Starają się jak mogą to uczciwie mogę powiedzieć. Dziś już było cieplej. Ponieważ ze względu na spanie małego przyjechaliśmy troszkę za późno to pooglądałam sobie karmienie i przygotowania do spania... Najtrudniej było małemu K. w wieku Stasia położony do łóżeczka płakał i nie wiem ile płakał po moim wyjściu. Pani orzekła nauczy się zasypiać... A reszta przyzwyczajona że co chwilkę któreś płacze. w sypialni zimno, raczej. W drugiej sypialni tv z bajkami. Ciągły hałas bo ciągle gra płyta z piosenkami dla dzieci... Za głośno. Panie nie noszą dzieci bo wszystkie by chciały... Tyle że maluszków jak Staś są dwa- Staś i K. Przyznać trzeba, że panie pilnują dzieci przebrane, najedzone, co chwilkę pani przytula daje buziaczki. Mały musi przywyknąć ja nie osiwieć.
Zdam relację jutro jak mały będzie po spaniu.

poniedziałek, 21 lutego 2011

żłobkowo

Byliśmy dziś na 1 wizycie w żłobku. Ale od początku...Plan dnia:

Godz 4:07 radosny palec w oku budzi mnie. Mam ochotę posłać wiązankę ale jak tu posłać wiązankę gdy lekko uchylona powieka pokazuje uśmiech od ucha do ucha gulgoczący z radością brrrraaaaeeee? Po czym właściciel tegoż uśmiechu zaczyna z zapałem wdrapywać się na mnie by przeczołgać się, przeraczkować a) w stronę światła (nie Staś nie idź do lampy) b) w stronę taty usilnie naciągającego kołdrę na głowę celem uratowania choć półtorej godziny snu,

Godz 5:00 spacerujemy po salonie - przynajmniej właściciel nie krzyczy odkrywczo eeeeeaaaaaa! zasnął ufff może troszkę pośpimy...

Godz 5:30 mamo wstałem!

Godz 8:00 pakujemy się celem odbycia podróży do żłobka. Ryk przy ubieraniu dla mnie jest codziennością - niestety babcię szokuje.

Godz 8:40 żłobek mamo jakie tu fajne zabawki są! Mamo ?! BUUUUUUUU! Jesteś ? To nie ruszaj się nigdzie.! Nie ubieraj mnieeee - protest song.

Godz 11:00 w domku przecież spałem 30 min w aucie o co chodzi?!

Godz 12:35 śpię... (przespał całe 1,5 godz)

Godz 17:00 spaćććć

Godz 17:30 wyspałem się

Godz 20:20 zasnąłem po kilku porcjach spania, prób usypiania itp czynnościach magicznych...

Padam na buzię... Ciekawe co jutro wymyśli mój synek.. Nie mógłby wstać jak jego rodzeństwo po 10?

niedziela, 20 lutego 2011

porannie i okulistycznie

Staś miał przytykany kanalik łzowy w piątek. Od tego dnia mamy 3 razy dziennie ryk bo oczko trzeba zakropić. Niestety ale jak trzeba to trzeba. Za to oczko coraz ładniejsze- bez ropy i bez łez nadmiarowych.

Co do poranków to ostatnio synio wpadł na pomysł pobudek po 6 rano. Gdy zaspany człek w myślach klnie gorzej niż szewc - bo by pospał to maleńki człowiek rozgramia wszelkie chmury słodkim bezzębnym uśmiechem i gardłowym eyyyyyy :-)