niedziela, 20 marca 2011

nawiązywanie więzi

Starszy syn ostatnio zaczął wykazywać zainteresowanie najmłodszym w rodzinie. Co spotyka się z wyraźnym odzewem Stasia. Na widok K mały się cieszy, piszczy i radośnie czeka na zabawę, noszenie przez wielkiego starszego brata i inne atrakcje. Siostra jakoś nie bardzo ma ochotę na zbliżenie kontaktów z bratem. Czeka aż zacznie mówić by mu książeczki czytać.
Fajnie jest tak patrzeć jak nawiązuje się między nimi więź mimo takiej różnicy wieku. Człowiekowi się buzia cieszy na widok obu chłopców tego małego i tego większego razem

dalej chorobowo

już się cieszyłam, że w pon do pracy... Radość trwała do piątku kiedy to synio zaczął płakać ( no pewno na zęby) a termometr wskazał nieubłaganie 38,2. Ok to pewno od zębów - pomyślałam naiwnie... Położyliśmy się radośnie spać. Młody wpewnym momencie zaczął płakać i nie było zmiłuj się dobrze że miałam dokąd się ewakuować. Okupiliśmy gabinet po zejściu na dół jakoś nie spodobała mi się zbyt rozpalona główka syna... Termometr wskazał nieubłaganie 39,4. Czopek załatwił sprawę... No dobra to nie od zębów czyli co? W sobotę gdy tylko środek przeciwbólowy przestawał działać na gorączkę temperatura rosła w piorunującym tempie ciągle oscylując koło 39,5. Wrrrr do tego przy każdym pochyleniu mojej głowy uporczywy ból zatok oczu i uszu przypomniał, że mi też lekarz potrzebny. Telefon do pediatry- zrobić ew. mocz i w pon do przychodni. Moczu nie zdążyłam pobrać (niech ktoś spróbuje pobrać jałowy mocz w przypadku niewspółpracującego 8 miesięczniaka). W niedz rano temperatura nie wzrosła a moim oczom ukazała się piękna wysypka na brzusiu... Czyli wszystko jasne- trzydniówka. Co z tego skoro temperatura nie rosła za to synek wył z powodu zębów... Nie mogłyby wychodzić z mniejszymi atrakcjami?
Ciekawe kiedy Staś do żłobka a ja do pracy trafię kiedy się skończy ten maraton kolejnych chorób