ufff poprzedni tydzień zleciał szybko głównie dzięki temu że robiłam za taksówkę dla całej rodziny. Dzięki nawrotowi zimy musiałam zorganizować dojazd dla całej rodzinki. Niestety zapłaciłam wysoką cenę: sprzegło do wymiany... :/
Oprócz tego walka z ketonami w moczu raz one wygrywały raz ja. Walka trwa nadal. Choć podejrzewam, że muszę jeść kolację bogatą w węglowodany i jeszcze w coś co opóźni ich wchłanianie. Pani dr się złości że jem za mało warzyw no ale ja zawsze mięsna byłam zwłaszcza zimą.
Udało mi się zjeść kochane prince polo i mieć uczciwy cukier :-). Ale radocha. (oczywiście zawdzięczam to insulinie). Owoce też grzecznie wcinam przynajmniej nie mam do nich wstrętu jak do warzyw.
A i wczoraj wieczorem detektorem wyłapałam w końcu tętno maluszka. NIe dało się pomylić z moim. Posłuchałam z minutkę po czym usłyszałam bul bul i pult i maluch znikł poza wiązkę detektora. Dziś kolejne poszukiwania...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz