poniedziałek, 9 stycznia 2012

poniedziałkowo

Jak to zwykle bywa - w weekend mały rozrabiał aż miło wstając jak zwykle o 6 rano... Za to wczoraj padł dopiero przed 21. Skutkiem czego dziś na siłe musiałam budzic przed 7 ubrać przy wtórze protestu ryku i pokładającego się malucha wyrażającego zdanie typu ALE JA CHCĘ SPAĆ... W aucie nie wył na szczęście w sklepie kupilismy bułęczkę nie wył. Wchodząc do niani po schodach nie wył (sam dzielnie wdrapał się na 4 piętro)... Za to tak tak: po przejściu przez drzwi włączył syrenę okrętową przyklejając się do mnie całym swym malutkim ciałkiem. Aż żal było taka biedę zostawiać. Coraz trudnije po weekendzie i wolnych dniach wracać do pracy. Wiem, że niania o malucha dba, krzywda mu się żadna nie dzieje. Szybko sie potem uspokaja a i tak serce się kraje... Powrót lęku separacyjnego w całej okazałości. Niech już będzie lepiej proszę...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz