wtorek, 26 kwietnia 2011

po szczepieniu

Byłam dziś ze Stasiem w przychodni na zaległym szczepieniu. WZW B. Odebrałam zapłaconą w marcu szczepionkę (trzeba kupować gdy rzucają do hurtowni). I poszliśmy do poradni. Bez kolejek (za to akurat lubią moją malutką przychodnię). Pani dr pooglądała najmłodszego. Oszacowała zmianę na ręce- wypytała co na to braliśmy... Ja że hydrocortizon - powiększyło się, triderm - była poprawa póki smarowałam, teraz nic. Że może to liszajec ( Pasikoniku powołałam się na Cię) pani dr no takkk to raczej to ale tu nie ma takiego strupka typowego- pech chciał że wczoraj odpadł bo on co 3 dni odpada i robi się nowy... Dała maść i zobaczymy co dalej. Oczywiście wg pani dr to BYŁA alergia która się nadkaziła...

Szcepienie mój dzielny syn zniósł super.
Niestety nie dostał naklejki "dzielny pacjent"
Za to ja znowu dostałam plakietkę głupia mama. Dlaczego? Bo nie szczepię na pneumokoki o meginokokach nie wspominając. Trzy razy pani dr mnie pytała w trakcie 5 minutowej wizyty czy na pewno się nie szczepimy i jeszcze głośny komentarz - proszę wbić w kartę że mama poinformowana o możliwości zaszczepienia przeciw pneumokokom...

Ręce mi opadły, cycki też i wszystko inne wirtualnie.

ps jeśli ktoś czyta to grzecznie proszę o komentarze przynajmniej będę wiedziała że nie piszę tylko dla siebie

1 komentarz:

  1. Pierwszy raz zajrzałam, ale komentarz mogę dać ;)
    My tez szczepimy tylko obowiązkowymi, ale na szczęście nasza przychodnia mniej "namolna" i nikt nas do szczepień nie namawia (poinformowali o możliwości, czasem pytają czy nie zmieniamy decyzji i tyle).

    OdpowiedzUsuń