poniedziałek, 16 stycznia 2012

na śpiocha

po wczytaniu się w Matkę Sanepid- stwierdzam co następuję:
idea cosleepingu jest Boska o ile dziecko w nocy
  • nie łazi po nas 
  • nie łazi po łózeczku
  • nie chrapie gorzej niż jego własny ojciec śpiący obok
  • nie siada w środku nocy próbując nowych artykulacji dalekich od ludzkiej mowy
  • nie przeczołgiwuje się wbijając łokcie kolana i inne twarde koncówki w boki głowy itp części ciała rodziców
mogłabym tak wymieniać jeszcze kilka stron...

 ale po co? Jedyne co mnie zniecheca do przeniesienia Glutka do jego własnego łóżka to fakt, że na karmienie to ja musiałabym wstawać... A tak mogę sobie leżeć... Bo póki co młody jest ssakiem doskonałym i ma nawrót lęku separacyjnego i na każde oddalenie od matki reaguje wyciem... A co wolno mu.











1 komentarz:

  1. hahahaha... ja mam podobnie, i wiem ze to tylko chyba moja wygoda/niewygoda... bo dzieć mój uwielbia spac w poprzek, szaleje głosowo przez sen i uwielbia spychac mnie z łózka w nogi :)) ech nasze brzdące ;)

    OdpowiedzUsuń