idea cosleepingu jest Boska o ile dziecko w nocy
- nie łazi po nas
- nie łazi po łózeczku
- nie chrapie gorzej niż jego własny ojciec śpiący obok
- nie siada w środku nocy próbując nowych artykulacji dalekich od ludzkiej mowy
- nie przeczołgiwuje się wbijając łokcie kolana i inne twarde koncówki w boki głowy itp części ciała rodziców
ale po co? Jedyne co mnie zniecheca do przeniesienia Glutka do jego własnego łóżka to fakt, że na karmienie to ja musiałabym wstawać... A tak mogę sobie leżeć... Bo póki co młody jest ssakiem doskonałym i ma nawrót lęku separacyjnego i na każde oddalenie od matki reaguje wyciem... A co wolno mu.
hahahaha... ja mam podobnie, i wiem ze to tylko chyba moja wygoda/niewygoda... bo dzieć mój uwielbia spac w poprzek, szaleje głosowo przez sen i uwielbia spychac mnie z łózka w nogi :)) ech nasze brzdące ;)
OdpowiedzUsuń